Gen. Gielerak: Nie uda się uniknąć zagrożenia. Jeżeli ktoś myśli inaczej, to powinien zmienić perspektywę
Dużo się mówi w ostatnim czasie o problemach finansowych w systemie ochrony zdrowia, tymczasem trzeba cały czas pamiętać o napiętej sytuacji geopolitycznej i wojnie trwającej za naszą wschodnią granicą. Zwracał na to uwagę gen. prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, podczas konferencji „Wizjonerzy Zdrowia Reformatorzy 2025”.
Podkreślał, że cały czas tkwimy w poważnych kryzysach geopolitycznych, które w każdej chwili mogą się rozwinąć i musimy być na to przygotowani.
Czy jesteśmy gotowi na wyzwania?
– Żadna informacja dotycząca pacjentów, którzy piją, pacjentów, którzy nie mają dostępu do nowoczesnej terapii, nie będzie miała żadnego znaczenia w momencie, w którym staniemy jako państwo, jako system ochrony zdrowia, przed konkretną próbą. I teraz pytanie zasadnicze brzmi, czy jesteśmy w stanie stawić czoła tym wyzwaniom, przed którymi stoimy – mówił gen. Gielerak.
– Mam wrażenie, że dalej uważamy, że to nas nie będzie dotyczyć, że uda się politykom doprowadzić do sytuacji, w której uda się nam tego zagrożenia definitywnie uniknąć. I odpowiadam: nie, nie uda się. Jeżeli ktoś dalej żyje takimi mrzonkami i jest decydentem, to albo powinien zmienić zawód, albo powinien zmienić perspektywę widzenia tych problemów – podkreślał.
Zaznaczył, że doktryny odstraszania, obowiązujące przez dekady, przestały być aktualne, a sposób prowadzenia konfliktów się bardzo zmienił. – Dzisiaj Europa jest poddawana testom. Powtarzam, że znacznie większym prawdopodobieństwem jest to, że przez najbliższe 15-20 lat będziemy ciągle poddawani kryzysom hybrydowym, niż to, że na terenie Polski będzie miał miejsce klasyczny konflikt zbrojny – powiedział.
Przygotować kadrę medyczną
Jego zdaniem, żeby móc stawić czoła wyzwaniom, silne musi być całe społeczeństwo, nie tylko w zakresie odporności na dezinformację, ale również w zakresie odporności systemu ochrony zdrowia.
– Przede wszystkim musimy przygotować kadrę medyczną do tego, aby była gotowa do przeciwdziałania skutkom kryzysu militarnego. Poprzez zaniechania przeszłości mamy bardzo małą ilość kadry, która jest przystosowana do pozytywnej odpowiedzi na tego typu wyzwania – powiedział i zaznaczył, że nie wszyscy medycy muszą się szkolić w tym samym zakresie.
– 100 proc. personelu musi uzyskać podstawowe kompetencje. To m.in. konikotomia, torakocenteza. Ale już tylko 10-15 proc. musi uzyskać kompetencje w zakresie trakotomii, pielęgniarki wielodniowej, płynoterapii, obsługi respiratorów, czy tzw. FAST USG. Znać to powinni nie wszyscy, priorytetem są ci, którzy znajdują się w rejonie Polski Wschodniej. Także ci, których podmioty lecznicze znajdują się w rejonie infrastruktury krytycznej (Śląsk, Warszawa, Gdańsk, Szczecin), dotyczy to także wojewódzkich szpitali specjalistycznych, dlatego że będą hubami, które będą prowadzić leczenie. A trzecia grupa to 2-3 proc. kadry, czyli specjaliści najwyższej klasy, czyli neurochirurdzy chirurdzy naczyniowi – wyjaśnił.
– Te 10-15 proc., o których mówiłem, to jest mniej więcej 5 tys. osób. Nie każdego należy szkodzić. Kwalifikacja do szkolenia, jeżeli chodzi o personel medyczny, musi uwzględniać czynnik geograficzny, ale też musi brać pod uwagę, jaką ma specjalizację oraz w jakim jest wieku – dodał.